Tym razem nie szyłam, a filcowałam.
Ostatnią noc spędziłam na przetworzeniu wełny czesankowej na coś przypominającego mi dredy ;)
Jak już "dredy" były zrobione i wzięłam je w ręce to inspiracja sama przyszła :) I tak powstał naszyjnik.
Nie zależało mi na tym żeby zapięcie było symetryczne. Nie jestem zadowolona tylko z tej żółtej niteczki :P Reszta jest ok, bo zapięcie spełnia swoje zadanie ;)
(przepraszam za lampę, ale zdjęcia robiłam przed chwilą ;) )
Tutaj na mnie. Bez wyraźnego koloru, bo zdjęcie robione bez lampy.
DOBRANOC ;)
PS. Pamiętacie o CANDY ? ;)
Widzę, że poszerzasz horyzonty w dziedzinie rękodzieła. Naszyjnik był wart zniszczenia pazurków:)
OdpowiedzUsuńCiekawy jest, nie powiem. Myślałam, że zrobisz coś w stylu masajek, a tu niespodzianka:)